Przyznam się wam do czegoś szczerze. Nie lubię dramatyzowania. I jak nie
lubię panikowania (co oczywiście nie oznacza,
że sama nie panikuję). Ale też nie lubię tego współczesnego wymagania.
Wszystko ma być tak „jak chcę” bo ja tak chcę i już. Płacę to wymagam. I tak
niestety również część z nas podchodzi do kwestii porodu. Ale poród to nie
produkt który można obejrzeć i kupić taki jaki chcemy, taki jak nam się
podoba. Poród to finał przedsięwzięcia jakim jest powstawanie nowego człowieka.
Poród to coś unikatowego, wyjątkowego i niepowtarzalnego. Poród to sprawdzian.
Poród to pamiątka.
KAŻDY PORÓD JEST INNY
Jego przebieg zależny jest od setki czynników. Od miejsca gdzie rodzimy,
zmiany która właśnie nas obsługuje, ich samopoczucia, naszego samopoczucia,
samopoczucia naszego partnera, etapu ciąży w którym jesteśmy, bóli, naszej
wytrzymałości na ból, naszej wrażliwości, wrażliwości naszego partnera,
wrażliwości personelu, naszego nastawienia itp itd.
Teraz to jestem cwaniara, bo mój drugi poród zapamiętałam jako piękny (nie to co pierwszy). Wszakże
taki był, bo przecież chciałam żeby taki był. Za drugim razem chciałam rodzić
naturalnie, bo za pierwszym razem miałam cesarkę i była ona dla mnie jedną
wielką traumą. Teraz miało być inaczej i było. Był ze mną partner, był czuły i opiekuńczy. Był świetny
personel (ukłony dla PCT), wspierający i wrażliwy. Były godne warunki, słowa
otuchy. Mimo ogromnego bólu, którego dane mi było doświadczyć.
Wiem, że było warto. Wiem że było wspaniale i chciałabym to powtórzyć, nie tylko dlatego, że owocem bólu jest moja piękna Jaśmina.
Dzięki
temu egzaminowi czuję się jako 100% matka (nie twierdząc zarazem, że mamy po CC nie są 100%-towe).
Ale wiem, że nie każdy wspomina to tak pięknie i wiem, że nie każdy
może. Gdyż na salach porodowych dzieją się również dantejskie sceny, które skutkują
niekiedy traumą na całe życie. Które odzierają kobietę z godności, które
zabierają jej poczucie własnej wartości i krzywdzą psychikę na długo, a czasami
na zawsze.
I mimo tego, że uważam, że poród naturalny to ta lepsza droga do przyjścia
na świat nowego człowieka, to wiem sama po sobie, że nie zawsze to jest
możliwe. I tak jak jestem przeciwna kobiecym widzimisię odnośnie świadomego
zakończenia ciąży przez CC, to niestety czasami (coraz częściej) los decyduje o
operacyjnym zakończeniu ciąży dla dobra dziecka i matki.
Drogie Panie. Do porodu warto się przygotować. I umysł i ciało. Przyjąć,
że będzie co ma być i pozytywnie nastawiać nasze zwoje i tkanki. Świadomie poszukać miejsca gdzie chciałybyście
rodzić, czy będzie to placówka medyczna, czy dom. Świadomie zdecydować z kim
chciałybyście rodzić, czy będzie to partner czy przyjaciółka (obecność kogoś
bliskiego uspokaja i wzmaga poczucie bezpieczeństwa, bo w bólach nie zawsze
myśli się racjonalnie). I przede wszystkim zanim zdecydujecie się na wykupienie
odpłatnej cesarki w prywatnej klinice, straumatyzowane opowieściami koleżanek,
poczytajcie o możliwych powikłaniach wobec siebie i dziecka. Bo nie jest to
kosmetyczny zabieg tylko operacja z prawdziwego zdarzenia.
Życzę wam wszystkim pięknych porodów. Cudownie wyrozumiałych i
wspierających ludzi przy was podczas tego „najważniejszego” sprawdzianu w
życiu. I słuchajcie swojego ciała, bo ono nigdy nie kłamie.
Zgadzam się w 100%. Mam za sobą dwie CC, ale zarówno z pierwszym jak i drugim razem do szpitala szłam rodzić SN. Pierwszy poród był koszmarny...2 tyg.po terminie, 2 dni po odejściu wód płodowych, wymuszanie na siłę...a w tym ja niespełna 20-sto letnia "smarkula"...na nogi stanęłam dopiero w 5 dobie, a to co wówczas przeżyłam skutecznie zniechęciło mnie do posiadania większej ilości potomstwa, przynajmniej na kolejne 14lat.
OdpowiedzUsuńZa drugim razem było podobnie z tym, że o cały miesiąc za wcześnie, a więc nie wymuszanie a podtrzymywanie, w nieskończoność... W końcu w 7 dobie regularnych skurczy decyzja: CC. O mały włos, a byłoby za późno. Mimo, że tak bardzo chciałam rodzić siłami natury, niestety nie było mi dane... Dlatego nie jestem i nigdy nie będę w stanie zrozumieć kobiet, które płacą za cesarkę tylko po to, by "przejść przez to bezboleśnie".
Doskonale Cię rozumiem, mimo tego, że znam dziewczyny dla których cc było jak pryszcz.
Usuń