niedziela, 24 sierpnia 2014

Przyjacielu, ustąp miejsca

Lubicie podróżować publicznymi środkami transportu? Podróżujecie tak z dziećmi? Spotykacie się z przychylnością współpodróżnych?


W dniu wczorajszym ze znajomymi i Tristanem, wybrałam się do Helu. W sumie było nas sześcioro, troje dorosłych i troje dzieci. Z Gdyni płynęliśmy tramwajem wodnym (było bardzo przyjemnie), a wracać mieliśmy pociągiem. W związku z tym, że już prawie po sezonie nikt nie zakładał horroru jaki miał nastąpić. 
Stawiliśmy się na dworcu kolejowym godzinę przed odjazdem pociągu w celu zakupu biletów (nie kupiłyśmy ich wcześniej gdyż z dziećmi nigdy nic nie wiadomo). Przy okienku okazało się, że na pociąg bezpośredni do Gdańska, miejsc siedzących brak, czyli możemy z trójką dzieci stać na korytarzu ewentualnie w toaletach kolejowych. Pomyślałam.... Hmmmmmm NO THANK YOU! 
Chciałyśmy być sprytne, zdecydowałyśmy się pojechać późniejszym pociągiem. 
Pani w okienku powiedziała żebyśmy były 15 minut przed odjazdem. Zatem poszłyśmy jeszcze na kawę. I to był Błąd. Gdy stawiłyśmy się na miejscu pół godziny przed odjazdem, okazało się, że nie ma miejsc siedzących a i z miejscem na podłodze jest baaaardzooo licho. W związku z tym, że ludzi schodziło się coraz więcej a warunki zaczynały przypominać wagony dla bydła, postanowiłam poprosić współpasażerów o miejsce dla dzieci. Zauważyłam czwórkę młodych chłopaków – na oko jakieś 25 lat. Poprosiłam jednego z nich aby ustąpił swoje i miejsce kolegi -  w sumie 2 miejsca dla trójki naszych dzieci. Usłyszałam NIE!, nie ma opcji. 


O_o     no to zdziwko!


Prawie 3 godziny podróży na stojąco dla dziecka to ciężka sprawa, nawet jeśli mają „Aż” 5/6 lat.  Po raz pierwszy w życiu (bo jestem zwolenniczką dyplomatycznych i kulturalnych rozwiązań) podsiadłam po chamsku miejsce jednego z tych chłopaków  który wyszedł przed pociąg na papierosa. W czasie gdy  krzyczał zza okna pilnuj miejsc!, nie pozwól usiąść! nie daj się! Przykro mi było, że musiałam posunąć się do takich czynów. Jednocześnie obawiałam się, że  nabawię  się zespołu tourreta i walczyłam z poczuciem winy, że zachowałam się w taki sposób.

Wywiązała się walka na słowa, a jeden z tych człekopodobnych nawet próbował popychać jedno z naszych dzieci w celu dopchania się do zajętego przed chwilą miejsca.

Myślę, że gdyby okazało się, że Ci chłopacy jadą z nami aż do samej Gdyni, to ich zachowanie byłoby choć trochę wytłumaczalne, ale okazało się, że jechali tylko jedną stację, jakieś 15 minut.

Ręce mi opadły.

Dodam, że nie wszystkim w Helu udało się wsiąść do pociągu, mimo zakupienia biletów.


A teraz mój APEL. Używajmy głowy. Zrozumiałe, że każdy z nas miałby ochotę posiedzieć sobie wygodnie podczas długiej podróży, ale pewne osoby powinny mieć pierwszeństwo i są to między innymi:

1.Kobiety w ciąży –czy dobrze się czuje, czy źle lepiej niech nie ryzykują;

2. Rodzice z małymi dziećmi- ciężko jest stać z małym dzieckiem na ręku, jednocześnie trzymając się poręczy i zachowując względne bezpieczeństwo;

3. Osoby poruszające się o kulach lub mają widoczną trudność w poruszaniu się - każdy zakręt, czy nagłe hamowanie rodzi dla takich osób widmo urazu;

4. Osoby 60 +/ 70 + - ich nogi szybciej się męczą, a i większość z nich ma problemy z krążeniem.


Znajdzie się jeszcze wiele przypadków którym warto będzie ustąpić miejsca. Nie ma co przytaczać, wystarczy ruszyć głową i wydobyć z siebie odrobinę empatii. 

DAJMY DOBRY PRZYKŁAD!




* zdjęcie pochodzi ze strony krakow.gazeta.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz