środa, 22 kwietnia 2015

Dlaczego nie warto karmić piersią.

Jeśli jeszcze sama do tego nie doszłaś to pomogę Ci to uzmysłowić. 

Karmienie piersią jest męczące.
Od początku musisz zawalczyć o to aby laktacja się pojawiła albo aby nie ustała. Więc pierwsze tygodnie (4-6 a może nawet 8) dziecko jest przywiązane do piersi. Za cholerę nic nie zrobisz, nie pochodzisz po sklepach (pomijam że w połogu jest to marna radocha), nie wyjdziesz na kawę z koleżankami, nie mówiąc o tym, że o lampce wina możesz zapomnieć.
Staniki wyglądają jak zaszczane szmaty, zero romantyzmu, czysta fizjologia. 
Zresztą matkom karmiącym znajomy jest obrazek nocnej konsternacji. 
-Yezoooo kto zsikał mi się do wyra? ... Aaaaa !!!!... Moje piersi. 

Karmienie z zasady jest na żądanie, więc nawet gdybyś stawała na rzęsach, zaplanować coś trudno. Część dzieci jak ciągnie cyca nie akceptuje gumy. (Smok i butla odpada). Więc jeśli będzie miało dziecko doła, smuteczek to bez cycka ani rusz. Czy to tramwaj, park, kolejka w przychodni czy szybki wypad do piekarni po bułki. Wywalasz cyca i jedziesz. Oczywiście co sprytniejsza i bardziej zdeterminowana matka i na to znajdzie sposób.

Ale czy warto? 

Warto się tak męczyć? Warto się tak frustrować? Szczególnie jeśli ma się więcej dzieci? 

To uwiązanie, brak dyspozycyjność, usypianie przy cycu, godzinne leżenie w bezczynności ( no chyba że grzebiesz po instagramie albo pintereście). Te obsikane staniki  i bluzki, te tryskające z cyców mleko. Obrzydlistwo. To gmeranie w staniku drugą rączką podczas karmienia. To wredne przygryzanie podczas ząbkowania. To szukanie piersi przy ludziach na ulicy. Ten terror piersi.

Po co to? 

A no po to aby dać dziecku lokatę. Lokatę na przyszłość. Ubezpieczenie. Na wypadek ciężkich infekcji. Szczególnie w okresie okienka immunologicznego. Szczególnie w czasie okresu wzmożonych infekcji i kontaktu z przedszkolakami.  Kto przechodził rotawirusa u niemowlaka ten wie. Że nic nie równa się piersi. Żaden preparat nawadniający, żadna kroplówka. W przypadku zakażeń pneumokokowych. W przypadku gdy Ciebie dopadnie infekcja. Możesz być pewna, że w Twoim mleku są przeciwciała i dziecko z automatu ma ochronę albo znacznie lepiej poradzi sobie z infekcją.

Wiele razy chciałam zrezygnować. Wiele razy ogarniało mnie wkurwienie, frustracja. Wiele razy miałam dość. Myślałam, że nie dam rady. Płakałam.

Ale przecież to, że jestem Matką to nie przypadek. Muszę wziąć to macierzyństwo z jego wadami i zaletami. Dać to co mogę najlepsze. 

Karmię ponad rok i chciałabym jeszcze. Ile to potrwa? Nie wiem.

Ale dziewczyny.  

Nasze mleko jest unikalne. Jest jak eliksir. Warto poić nim maluchy. Warto poszukać wsparcia, powalczyć. Bo sztuczny proszek od krowy nigdy nie zastąpi unikalnych wartości jaki może dać mamine ciało.


Trzymam za was kciuki. 

* Powyższy post ma na celu wsparcie dziewczyn które są w trakcie kryzysu laktacyjnego przez który sama wielokrotnie przechodziłam. Na szczęście znalazłam wsparcie i pomoc.