wtorek, 30 grudnia 2014

Hity Jaśminy

Obiecałam, że przedstawię listę przebojów Jaśminy. Za punkt honoru postawiłam sobie puszczenie tego posta przed sylwestrem. Myślę, że gusta mojej ślicznotki oscylują głównie przy hitach dyskotek. Nie bywam tam ostatnimi czasy, ale podpowiada mi tak intuicja. Liczę na to, że w poniższej liście każdy znajdzie coś dla siebie. A  jak nie dla siebie to coś dla swoich dzieci. ;)



1. Die Antwoord Zacznę od kontrowersyjnego rap-ravowego składu z RPA. Kontrowersyjnego gdyż nie każdy teledysk nadaje się do pokazywania dzieciom, a anglojęzyczne maluchy mogą w zbyt szybkim czasie zgłębić tajniki najbardziej wyszukanych wulgaryzmów. Uwielbiamy takie friki :)


2. Pharrell i jego Happy zafiksowali cały glob. Myślę, że nie trzeba wiele tłumaczyć czemu mojej córce nóżka chodzi.


3. Kiesza na temat powyższej piosenkarki nie będę się rozpisywała, bo to zupełnie nie moje klimaty. Jedyne z czego się cieszę to to, że jeszcze nie puszczam pawia oglądając poraz setny no enemiesz.




4. Redfoo o ten koleś przypadł nam do gustu. Nie dla tego, że jego muzyka jest wybitna, nie dlatego, że świetnie się przy tych kawałkach bawimy (aczkolwiek nóżka chodzi), ale dlatego, że koleś widać ma dystans do siebie i do tego co robi.




5. Psy - z pewnością tego Pana przedstawiać nie muszę. Szczerze powiedziawszy obawiam się, że w przeciągu kilku miesięcy częściej słyszałam w domu Gangam style niż kawałki mojego ukochanego Mike Pattona przez całe moje życie.






6. Metallica - podejrzewam, że nie chce wam się wierzyć, iż moja piękna Lalunia lubi Mettallicęi to jeszcze płytę St. Anger nagrywaną na setkę. My też byliśmy w szoku. Buja głową jak dzika a my razem z nią. Niezbadane są gusta dzieci. ;)





7.August Burns Red - to chrześcijańska metalcorowa kapela. Sprzedał nam ją kolega z  hardcorowej kapeli Marksman (hardcore z najwyższej półki). Pozdrawiamy wujka Maciusia. My nie jesteśmy żadnego wyznania, ale uważamy, że muzyka nie powinna budować granic i szufladek tylko je łamać. Zatem niech Jaśmina słucha co jej się podoba. Choćby to były psalmy żałobne, kolędy czy Behemot.





8. LMFAO - ten duecik przyniósł nam do domu starszy kolega Tristana. Z autorytetami nie ma dyskusji ;)



9. Rudimental Nie lubię drum'n'bassów. Ale ten kawałek uwielbiam razem z moją córką. 



10. Depeche Mode - Jaśmina jako córka starego depeszowca, chcąc nie chcąc musiała polubić twórczość DM. 



Znaleźliście coś dla siebie? Hope so.
źródła zdjęć:
1 2 3 4 5 6 7

niedziela, 28 grudnia 2014

Poświąteczna historyjka

Historyjka przeznaczona dla ludzi z poczuciem humoru i dystansem do życia.


Taka sytuacja.

Piękna, atrakcyjna, młoda blondynka ;)  po kolejnej kapitulacji w usypianiu niespełna rocznej córki, traci cierpliwość. Przepełnia ją złość, bezsilność i frustracja. Ile można bujać na brzuchu z cyckami na wierzchu i szuszać kołyyyyszszszaaaankę do ucha (myślę że matki wiedzą o co kaman). Co gorszay nie ma warunków będąc w gościnie aby dziecko położyć w odosobnieniu. Co i tak nie jest gwarantem sukcesu. 

Piękna i atrakcyjna: Nie wytrzymam i zamiast sprzedać Ciebie, zamiast sprzedać Jaśminę, sprzedam SIEBIE. Tak!!! Genialne.
Syn pięknej i atrakcyjnej : Nie!!! Nie możesz!!! Nie możesz opuścić swoich dzieci.

Wtem. Babcia chcąc wyjaśnić dzieciakowi poziom trudności i zawiłości zastniałej sytuacji mówi.

Babcia: Tristanku. Wiesz jak to jest u świnek? Maciora ma kilka sutków, a kilkanaście prosiąt. A wszystkie chcą jeść jednocześnie. Jak myślisz jak to jest dla mamy świnki? Co mama świnka wtedy robi. 

Piękna i atrakcyjna: Różnicę prosiąt wynikającą z niedostatecznej ilości sutków sprzedaje. Stąd się bierze mięso w sklepach. :D

Wszyscy: Buaaahaaaaaaahaaaaaa

Na szczęście, mój syn kuma moje poczucie humoru. Gorzej, że Babcia nie to miała na myśli ;)

Korzystajcie z niedzieli.

piątek, 19 grudnia 2014

MIT RODZICIELSKI NR 1

Sama jeszcze do niedawna uważałam, że brońcie mnie ręcoma i nooogamiii od tego abym wychowywała dziecko w ciszy, bo później byle szmer i nie będzie spało. Serio tak myślałam, bo Tristan był chowany a dokładnie usypiany w ciszy, gdyż inaczej nie dawało rady. A cała mądra starszyzna twierdziła, że to dlatego nie chce zasnąć w innych warunkach niż cisza, bo przecież go do tego przyzwyczaiłam. No biję się w pierś głupia JA! Głupia głupia głupia. Urodziła się Jaśmina i obiecałam sobie, że więcej takiego błędu nie popełnię. Więc Jaśminę usypiałam w różnych miejscach, w różnych warunkach, w różnym towarzystwie. I przez pierwsze 3 może 4 miesiące nie robiło jej to różnicy. Ale teraz byle szmerek, byle stuknięcie czy pierdnięcie i mogę zapomnieć o spaniu. I przysięgam, że gdybym tylko mogła wróciłabym do tego haniebnego usypiania w ciszy, ale mam w domu drugie dziecko, po które muszę chodzić do szkoły, w której umówmy się cicho nie jest. I którego prowadzę na zajęcia pozalekcyjne. 

Puenta jest taka. Nie dajcie sobie wmówić,  że recepta na sukces jednego rodzica podziała w waszym przypadku. Niestety / stety KAŻDE DZIECKO JEST INNE.  Zaakceptujmy to i nie powielajmy mitów wychowawczych tworząc z naszych dzieci szarą masę. 

wtorek, 16 grudnia 2014

Wyzwania

Każdy dzień to nowe wyzwanie. Dla mnie, dla Ciebie, dla Pawełka, dla Tristana, dla Jaśminy dla każdego. 
Raz jest łatwiej mierzyć się z jutrem a innym razem trudniej. I dla całej naszej rodziny ostatnie półtora miesiąca było tą drugą wersją. 
Dużo nerwów nas to kosztowało. Najedliśmy się strachu, nawycieraliśmy łez, nasmarkaliśmy, nagłowiliśmy. A wczoraj mieliśmy mały egzamin z tego co dźgało nas do tej pory. Mianowicie mój syn miał operację. I operacja operacją, ale sama logistyka tego przedsięwzięcia wymagała od nas wysiłku i przede wszystkim pozytywnego myślenia. Bo! Bardzo mi zależało aby być tam przez cały czas z moim synem, ale jednocześnie zależało mi aby moja Córeczka dobrze się czuła pod moją nieobecność ( karmię ją nadal piersią i to ja spędzam z nią każdy dzień). Do tej pory raz została cały dzień z kimś innym niż ja. I ostatnio było to w sierpniu. Od tego czasu wiele minęło, wiele się zmieniło w pojmowaniu świata przez Jasię. 

Przede wszystkim trzeba było zabezpieczyć kwestię mojego mleka, żeby Jasia miała to czego jej trzeba. I proszę Państwa, nie udało się. Mimo tego, że dzień wcześniej zaczęłam robić zapasy, mimo tego, że w nocy miałam pobudkę na ściąganko, mlika ni bylo. To znaczy było ale laktator nie ma takiego ssania jak mały człowieczek i nie podołał.
Zatem opuszczałam rano dom ze świadomością, że mojego mleka nie ma nawet jednej pełnej porcji. 
Pocieszałam się faktem, że je przecież inne rzeczy i z głodu nie umrze. 
Kolejną kwestią było to jak Tristan poradzi sobie w warunkach szpitalnych. Czy będzie spięty, zestresowany i co za tym idzie wpadnie w pannikę. Obawiałam się również tego, że coś pójdzie nie tak jak powinno czy to z Tristanem w szpitalu, czy to z Jaśminą w domu. 

Na szczęście wszystko się udało.

Pawełem z Jaśminą świetnie dali sobie radę. Tristan fantastycznie współpracował z lekarzami, uspokajał innych pacjentów i był bardzo wyluzowany. Operacja przebiegła dobrze. Ja też dałam radę, aczkolwiek o 21 dostałam komunikat od mojego ciała "czas spać". Jestem dumna z naszej rodziny, że pięknie umie stanąć na wysokości zadania. Tworzymy zgrany, kochający się zespół. I wiem, że to nie ostatnie wyzwanie z jakim przyszło nam się mierzyć. Ale nie mam cienia wątpliwości, że wspólnymi siłami z każdym damy sobie radę. 

niedziela, 14 grudnia 2014

By być jeszcze lepszym

Jest niedziela. Winna być (takiej zawsze pragnę) rodzinna i spokojna. Ale dzisiaj był finał Szlachetnej Paczki i zawoziliśmy paczki rodzinie i przy okazji tego naszła mnie pewna refleksja, że dzieci są naszym odbiciem. Jeśli tylko żyjemy z nimi i spędzamy z nimi czas, to znajdziemy w nich samych siebie. I tu sprawdza się zasada, że przekaz niewerbalny jest bardziej wiarygodny niż werbalny. 
Przy okazji kompletowania paczki przez ostatnie dni kompletnie wyłączałam się momentami na to co mówił do mnie mój syn. I wiecie co słyszałam w zamian od niego? Dokładnie to co ja do niego mówię gdy on mnie nie słyszy. 
Mianowicie :
-Maaaamooooo ile jeszcze muszę do Ciebie mówić?
- Mamooo liczę do dziesięciu.
-Mamooo czy Ty mnie w ogóle słuchasz? 
-Ziemia do Maaaaaaaaaaaamyyy!   Heeeeeeloooooooł. 
-Yeeeeezooooo noooiiio zaraz nie wytrzymam i wyjdę stąd. 
-Ile można gadać?
-Czy Ty słyszysz co ja mówię? 

Mogłabym tak pisać w nieskończoniść, ale myślę że każdy z was dopisałby tu spokojnie setki skopiowanych przez wasze dzieci zdań. 
Tym bardziej daję sobie słowo i traktuję to poważnie, że dam z siebie jeszcze więcej by być dobrym przykładem dla moich dzieci. 

niedziela, 7 grudnia 2014

Nie mam się w co ubrać

Nie mam się w co ubrać. I nie jest to takie babskie pieprzenie. Tylko faktycznie po ciąży i po tym, że jeden rozmiar jest mnie mniej niż przed ciążą, część ciuchów należałoby pożegnać. I zdecydowanie większość oddałam. Ale nie znaczy to, że zapełniłam te pustkę. 

Ale nie o brakach w mojej szafie będzie post. 
Tylko o publikacji którą czytam i która jest dla mnie oświeceniem.

Ci co mnie znają, wiedzą, że fashionistką nie jestem.
Nie śledzę tredndów, nie wydaję grosza na modowe magazyny, nie śledzę modowych blogów. No może prócz jednego LOVE STREET FASHION . Ale to zupełnie inna para kaloszy.

Każdy kto mnie zna wie, że mój styl można nazwać kameleońsko-pratycznym. Co oznacza, że ubieram się w zależności od sytuacji i tak by było mi wygodnie. Dlatego obecnie głównie śmigam na sportowo. Z dwójką smarkatych glutów wystroić nie bardzo się da. Tym bardziej, że zwykle poruszam się z Jaśminą w nosidle.

Co nie zmienia faktu, że lubię czuć się dobrze w tym w czym chodzę ubrana. Ale przyznam szczerze, że nie zawsze we wszystkim było mi do twarzy. Szafa z której wypadają tony ciuchów, które do niczego nie pasują, które są o rozmiar za duże lub za małe. Takie na czarną godzinę, bo nigdy nie wiadomo, może za rok, dwa będzie okazja aby je na siebie wrzucić. Dziesiątki par butów. Przy czym te w których faktycznie chodzę mogę policzyć na palcach obu rąk. 

Długo dochodziłam do tego w czym wyglądam dobrze. Metodą prób i bolesnych dla oka błędów, doszłam do wielu cennych wniosków, w czym mogę się nosić, a w czym wyglądam jak Dolcze i Gappana z rynku. Dlatego też moja kochana Asiu spódnic od Ciebie (tych trapezowych) muszę unikać jak ognia.

Przyznam, że wolałabym unikać ciuchowych gaf. Bo nic fajnego czuć się w opakowaniu jak kurdupel albo parówa (bo to jeszcze mi się zdarza). Dlatego tym bardziej cieszę się, że wpadła mi w ręce publikacja Karoliny Glinieckiej "Nie mam się w co ubrać". Dla mnie strzał w dziesiątkę. Myślę, że dla każdej kobiety / matki która nie ogarnia tematów modowych. Dlatego bo nie lubi, bo jej to nie jara, bo nie ma czasu. Fashionistka myślę, że nic dla siebie tu nie znajdzie. Ale modowy laik przeżyje oświecenie. 



Niejeden hejter powie, że Charlize Ameryki nie odkryła. Być może. Ale ja o wielu rzeczach nie miałam pojęcia, a wstyd mi było pytać rozmawiając z koleżankami które rzucały hasłami jak z kapelusza : espadryle, chinosy, biker bootsy, sztyblety. WTF? Do tej pory nie wiedziałam o co kaman. Hell Yeah! Teraz możemy porozmawiać. 

Największy plus za porady CHARLIZE PROPONUJE i STYLIZACJE. 

Drodzy Panowie, jeśli nie wiecie jak sprawić swoim Paniom przyjemność, to książka Charlize-Mystery jest strzałem w dziesiątkę. 

P.S. Post nie jest sponsorowany. 

Owocnej lektury.

czwartek, 4 grudnia 2014

Żal za grzechy



Chciałam bardzo wszystkich przeprosić. Przede wszystkim Ciebie Mamo. Ale również Tatę, Babcię, Dziadka, Siostrę, kuzynostwo, ciotki, wujków, sąsiadki, przyjaciół, znajomych, znajomych moich znajomych, współpracowników i wszystkich innych którzy kiedyś bezpośrednio czy pośrednio będą mieli styczność z moimi dziećmi. 

Przepraszam, że świadomie rozpieszczam moje dzieci. Rozpieszczam karmieniem piersią, spędzaniem czasu, tuleniem, całowaniem, rozmawianiem, słuchaniem, spaniem z nimi w okresie niemowlęcym i wieloma innymi karygodnymi rzeczami.
Przepraszam, że mimo tej świadomości rozpieszczania robię to dalej. Robię i będę robić. Nie dlatego, że nie chce dla mych dzieci zmiany na lepsze. Nie dlatego, że brak mi konsekwencji w działaniu i nie dlatego, że nie chcę by wyrosły na porządnych, ambitnych i radzących sobie ludzi. Zupełnie nie dlatego. 

Przepraszam was, że nie umiem skorzystać z tak mądrych rad. Przepraszam, że trzeba mi tyle razy powtarzać. Przepraszam, że jestem taka oporna. 

Nie wiem zupełnie czemu mam tak haniebny stosunek do tradycji, nie wiem czemu nie słucham starszyzny i bardziej doświadczonych ludzi. Być może to swego rodzaju mutacja genetyczna i już przeniosłam to na swoje dzieci. 

Zatem przepraszam też, że mam dzieci. Faktycznie mogłam się wcześniej zastanowić, zrobić milion stosownych badań, przejść dwa miliony terapii, trzy miliony szkoleń rodzicielskich. 

Przepraszam. 

Co ja sobie myślałam rodząc dzieci?

A to, że chcę je kochać i chce by czuły się kochane.