niedziela, 23 listopada 2014

historia o Wordemordzie z warzywniaka

Piątkowy powrót do domu.  Po drodze zachaczamy o nasz najulubieńszy warzywniak " U Krystyny" przy czym zamiast Pani Krystyny był jej Pan Mąż. 

Taki dialog.  

Ja: Dzień dobry.  Poproszę brokuły,  2 marchewki i paczkę Tygrysków ( chrupki kukurydziane).
Mąż Krystyny: Widzę, że dzieci dzisiaj spokojne. 
Ja: Syn wraca z judo,  a Jaśmina odpadła na trasie. 
MK: :)

Tristan  ( a raczej Agent Pingwin)  : Agencie Sowo,  to nie jest Jaśmina tylko Agent Gekon. 
Wtedy zobaczyłam mały wytrzeszcz oczu u Męża Krystyny i zmarczone czoło.  

Tristan kontynuował: A to jest Wordemord!  
Ja: Wordemord?  Przecież  Pan jest dobry.  

Na twarzy Męża Krystyny rysowało się coraz większe niedowierzanie.  Widać było,  że chce dojść do sedna ale nie wie jak.

Tristan  rozjaśnił nieco sytuację.  
T: Pan jest dobrym Wordemordem bo ma owoce i warzywa i tygryski :)

Mąż Krystyny: 9.50 poproszę 

Ja: Proszę.  A my bawimy się w Agentów i w naszej fabule Wordemord jest zły ale Tristan stwierdził,  że Pan jest dobrym Wordemordem. Rozumie Pan,  wtedy powrót do domu jest ciekawszy :)
Do widzenia. 
Na twarzy MK rysowała się jasność a na mojej ulga,  że nie będzie myślał, ze coś z nami nie Tak:)
A zresztą,  niech se myśli.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz